Uwaga, uwaga, tym razem zero antyku, zero renesansu, zero baroku. Malarz, który żyje, którego można dotknąć, powąchać, polizać (tu dygresja: mając trzynaście lat, na pytanie, co to jest dokładnie byt, usłyszałam odpowiedź - "Byt to jest coś, co na przykład... można polizać". Nie miałam wyboru, po takim wprowadzeniu musiałam w mojej filozoficznej orientacji wybrać sensualizm).
Mam tu na myśli Luciano Castellego. I publikuję tu jego obrazy nie z okazji Fashion Weeka w Mediolanie, bo pan Castelli mimo mylącego nazwiska wcale nie jest Włochem (to Szwajcar), tylko dlatego, że pokazy pokazami, a po pokazach niektóre panie będą być może miały okazję pracować z Ellen von Unwerth albo Terrym Richardsonem. A na takie atrakcje trzeba się mentalnie przygotować.
Luciano Castelli, Siedząca, 1990
Kolorowy akt
Akt
Brigit i Manuella
Dwie dziwki
Portret podwójny
Ellen von Unwerth
Terry Richardson
O Pollyannie zapominamy, kołnierzyki chowamy w kieszeń, czasami trzeba być fierce i już!