Jan Davidszoon de Heem, Hostia w girlandzie kwiatów i owoców, 1648
Wydaje się, że nadszedł moment na szybki ekshibicjonizm. Kocham od czasu do czasu potaplać się w ciepłym błotku estetycznej nieprzyzwoitości. Uwielbiam obrazy, które są tak skrajnie brzydkie i kiczowate, że aż tworzy to jakąś nową jakość. Z tego powodu jestem miłośniczką Alma-Tademy, który jest kompozycyjną fleją, wyróżniającą się szczególną miłością do majtkowego różowego i najbardziej obleśnej wariacji na temat łososiowego. Ale ta martwa natura de Heema, siedemnastowiecznego niderlandzkiego autora, cóż, w gruncie rzeczy ekskluzywnych plakatów do ówczesnej IKEI, przepraszam, ale przebija nawet i Alma-Tademę. Jest tak okrutnie brzydka, że gapiłam się na nią przez dobre dziesięć minut z rozdziawioną buzią, a potem zaczęłam się śmiać.
A takich koszmarków mam w zanadrzu jeszcze parę.
Enjoy.
No comments:
Post a Comment