5/15/2012

TOP TEN (OLD) NEWFACES: Babka Christiny Hendricks


Edward Hopper, Summertime, 1943

Nie wierzcie, że inteligencję dziedziczy się po matce. Inteligencja to nie żydowstwo. Jeśli cokolwiek prócz żydowstwa, pierścionka zaręczynowego oraz spadku po matce można odziedziczyć, jest to z pewnością chromosom X i zapisane w nim:

- rude miękkie włosy
- figurę klepsydry
- pełne usta
- wydatne uda
- eleganckie obojczyki
- marzycielskie spojrzenie

Pamiętać należy jednak, że tylko części genów udaje się wygrać krwiożeczą walkę z otrzymanym po mieczu materiale genetycznym. Nie ma jednak powodu do zmartwień. W naturze nic nie ginie. Tym bardziej gen. Dlatego też prędzej czy później ktoś dostanie po nas oko, nos, ucho czy kształt palców u stopy.

W wyniku bazowanej na tych informacjach prostej analizy genealogiczno-antropologicznej można łatwo dojść do hipotezy, że Christina Hendricks musi być nieodrodną wnuczką swojej babki. Jej samej Hopper namalować nie mógł, nie mógł także namalować jej matki. Wenus z Mad Mana urodziła się bowiem w 1975 r. Natomiast to, że babka rudowłosej boginii size plus pozowała Hopperowi do obrazu "Summertime" jest już całkiem prawdopodobne.

Chyba, że była to Rita Hayworth.

Ale nie sądzę, bo brakuje tu rękawiczki.

Tak czy siak, bez względu na to, jaka jest tożsamość tajemniczej nieznajomej, ten wzorcowy model amerykańskiej, wojennej kobiecości, na nowo odnaleziony, wydaje się dostarczać tyle samo radości co reedycja Chanel nr 5 i New Look wskrzeszony przez antwerpskiego nekromantę Rafa Simonsa. Tęsknimy za tym, żeby było ładnie, żeby można było zjeść czekoladę bez katowania się potem zumbą czy spinningiem, żeby słowo cellulit nie istniało, żeby móc czekać na mężnego chłopca walczącego na froncie, który będzie pisał do nas romantyczne listy, żeby kobiety były tajemnicze i uwodzicielskie, buty płaskie, sukienki wygodne, talie wąskie, biusty duże, a kapelusze trzymały się na głowie.

Natomiast nie tęsknimy za seksizmem, praniem na tarce, samodzielnym szyciem, brakiem kremów z filtrem, gorsetami, protekcjonalnym traktowaniem przez partnerów, ogłupionymi kurami domowymi zamiast partnerek oraz walką USA i Japonii. Z Japończykami nie warto walczyć, mają za dobre sushi oraz komputery.

Niech sobie retro będzie retrem, niech się nam podoba, ale niech siedzi w obrazach, filmach i muzyce i nie wraca. Bo prawda jest taka, że w autentycznym New Looku ma się look, co prawda, ale metrem do pracy się nie przejedzie, pierwsze Chanel nr 5 dla dzisiejszych nosów byłoby równie ekscytująca jak smrodek sklepu chemicznego, a duże biusty są ciężkie w noszeniu i psują kręgosłup.

Ale o tych ostatnich więcej ode mnie wie Ola Walków (http://www.akademiafotografii.pl/galeria/g/ola-walkow_ciezar/1), bo jako modelka w kwestii posiadania biustu nie mogę się za bardzo wypowiadać.

2 comments:

  1. pisz dalej, bardzo dobrze Ci to wychodzi, Pierniku!:>

    ReplyDelete
  2. Dziękuję, dziękuję, zamierzam! ;-)

    ReplyDelete